Nie przestraszył nas mróz, bo czekał na nas gotowy wóz. Sanek było co niemiara, na każdych siedziała jedna para. Szybko po leśnej drodze mknęły sanie, nie czekały na nic! No – właściwie to sanie czekały co jakiś czas – na Dzieci, które radośnie wypadały z ostatnich sanek w śnieżne zaspy 🙂 Potem były kiełbaski i gorąca herbatka, a na koniec próby zaprzyjaźnienia się z mieszkańcami stadniny… ale dość jednostronne i bez wymiany adresów 🙂