Po kilkugodzinnej ekscytującej jeździe autokarem, nagle z lewej jego strony ukazało nam się jezioro i w niewielkiej odległości dało się dojrzeć drewnianą bramę słowiańskiej osady. Wysiedliśmy niecierpliwi i bardzo ciekawi tego miejsca. Pani przewodnik opowiadała nam o tym jak ludzie sprzed ponad dwóch i pół tysiąca lat żyli i o tym dlaczego zniknęli z tej wyspy i ze swojej doskonale zorganizowanej osady. Dowiedzielismy się w jaki sposób ich domy były budowane oraz jak i dlaczego w ten sposób było zorganizowane usytuowanie ulic i domostw. Było to bardzo ciekawe, a rekonstrukcja miejsca jest zachwycająca – bo przecież w 1933 pewien nauczyciel znalazł tylko kilka bali wystających z dna jeziora. Dziś mamy okazję zobaczyć niesamowitą budowlę sprzed naszej ery.

Po zwiedzaniu wystawy muzealnej i stanowisk archeologicznych, każdy podziwiał rozmaite atrakcje… starożytnej Grecji. Festyn Archeologiczny mający miejsce na terenie osady w tym roku był poświęcony właśnie temu krajowi. I tak mieliśmy okazję zobaczyć tańce i walki, ślub i wesele greckie, freski i hafty, wykonywanie biżuterii. Mogliśmy posmakować specjały kuchni śródziemnomorskiej. Niektóre panie mogły przymierzyć stroje Greczynek, a panowie przymierzali ciężkie hełmy wojowników. Byli tacy, którzy lepili garnki z gliny – i inne ciekawe formy, byli inni, którzy kopali… o przepraszam – delikatnie pędzelkowali piasek, by odkryć skarby kryjące się w ziemi. Parę rzezimieszków (i rzezimieszek) zostało wtrąconych do klatki kata – na szczęście uratowano ich przed wykonaniem wyroku.

Po dniu pełnym atrakcji czekał na nas pyszny obiad oraz autokar, który przez kolejne ekscytujące godziny wiózł nas do z powrotem do Gdyni.